Od wykluczenia do włączenia, czyli  o wyzwaniach w edukacji włączającej 

Dołączając do projektu „WŁĄCZ POPOJUTRZE!” pomyślałam, że warto podzielić się moimi doświadczeniami z czasów szkolnych, które odzwierciedlają wyzwania, z jakimi nadal mierzy się edukacja włączająca. „WŁĄCZ POPOJUTRZE! Generator pomysłów dla dostępnej edukacji” to unikalny w skali kraju projekt realizowany w partnerstwie trzech instytucji: SENSE consulting, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Poznaniu. Jego celem jest stworzenie innowacji społecznych, które przełamują bariery edukacyjne i odpowiadają na potrzeby uczniów z trudnościami w procesie uczenia się.  

Edukacja włączająca w liczbach – jak wygląda sytuacja w Polsce? 

Z raportów Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w roku szkolnym 2022/2023 w Polsce było 221,6 tys. uczniów ze szczególnymi potrzebami edukacyjnymi – to 4,3% wszystkich dzieci w szkołach. Co ciekawe, większość z nich (113,8 tys.) uczyła się w szkołach ogólnodostępnych, ale niestety nadal wielu trafia do szkół specjalnych (51,8 tys.). 

Co to oznacza? Że integracja się dzieje, ale wciąż nie jest standardem. Nadal wielu uczniów z niepełnosprawnościami trafia do osobnych placówek, zamiast uczyć się w tych samych szkołach, co ich pełnosprawni rówieśnicy. A przecież edukacja włączająca to nie tylko wspólne lekcje – to także nauka empatii, otwartości i zrozumienia dla różnorodności. 

Warto też spojrzeć na inny problem – dostępność szkół. Z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że aż 30% polskich placówek nadal nie jest w pełni dostosowanych do potrzeb uczniów z niepełnosprawnościami. Brak wind, odpowiednich podjazdów czy toalet to dla wielu dzieci fizyczna przeszkoda w dostępie do edukacji. 

Dawno, dawno temu, czyli kiedy o edukacji włączającej można było tylko pomarzyć  

Gdy byłam dzieckiem, szkoła oznaczała dla mnie cztery ściany mojego pokoju. Od pierwszej do piątej klasy podstawówki miałam indywidualny tok nauczania… w domu. Dla drobnej dziewczynki, chodzącej w ortoprotezie i o kuli, niedostosowany architektonicznie budynek szkoły i korytarze pełne biegających i popychających się nawzajem dzieci były zbyt niebezpieczne. Zamiast tego nauczyciele przyjeżdżali do mojego domu i to przy biurku w moim pokoju odbywały się wszystkie lekcje, kartkówki i sprawdziany.      

Brzmi wygodnie? Być może. Ale tak naprawdę oznaczało to samotność, brak spontanicznych rozmów na przerwach, pierwszych szkolnych przyjaźni, wspólnych żartów i śmiechów czy dzielenia się kanapką. Na lekcje w szkole zaczęłam chodzić w szóstej klasie podstawówki, ale dopiero w gimnazjum tak naprawdę zintegrowałam się z moją klasą.  

I właśnie o to chodzi w edukacji włączającej – żeby każde dziecko, niezależnie od tego, z jakimi trudnościami się mierzy, mogło być częścią społeczności, a nie samotną wyspą. 

Etap I – wykluczenie 

Dziecko z trudnościami zaczyna swoją edukacyjną drogę w atmosferze napięcia i niepewności. Nauczyciele mają coraz większą świadomość potrzeb uczniów ze szczególnymi wymaganiami edukacyjnymi, jednak teoretyczna wiedza nie zawsze przekłada się na skuteczne rozwiązania w praktyce. Często brakuje odpowiednich narzędzi, wsparcia specjalistów lub możliwości indywidualizacji procesu nauczania w warunkach szkolnych. 

Problem wykluczenia, rzecz jasna, nie dotyczy tylko uczniów i uczennic z problemami ruchowymi. Każdy z nas słyszał pewnie o takim scenariuszu: w klasie pojawia się uczeń z ADHD, który nie potrafi usiedzieć w ławce i często przerywa nauczycielom. Inni uczniowie zaczynają go unikać, a rodzice dzielą się na tych szepczących po kątach i tych, którzy otwarcie wyrażają swoją dezaprobatę. Nie rozumieją, dlaczego ich dziecko musi dostosowywać się do kolegi, który zakłóca lekcje, ma trudności z koncentracją lub potrzebuje dodatkowego wsparcia nauczyciela. Obawiają się, że obecność ucznia z trudnościami wpłynie negatywnie na edukację ich własnych dzieci. Konflikty na linii szkoła – rodzice narastają, co dodatkowo komplikuje proces włączania ucznia do klasy. W efekcie zaczyna on czuć się jeszcze bardziej samotny i niezrozumiany, co tylko pogłębia problem. 

Etap II – adaptacja  

Adaptacja to proces, który musi odbywać się z obu stron – zarówno uczeń z trudnościami, jak i otoczenie muszą podjąć wysiłek, by znaleźć wspólną przestrzeń do funkcjonowania. Kluczem jest empatia – ale nie w rozumieniu „jak ja bym się czuła na jej/jego miejscu”. Prawdziwa empatia to oparte na otwartości i zaufaniu przyjęcie tego, że druga osoba odczuwa i doświadcza rzeczywistości inaczej niż ja. 

Aby złagodzić napięcia między szkołą a rodzicami, warto organizować regularne spotkania informacyjne i warsztaty, podczas których nauczyciele mogą przedstawiać strategie wsparcia ucznia oraz pokazywać ich skuteczność w praktyce. Istotne jest również włączenie rodziców w proces edukacyjny – poprzez indywidualne konsultacje, mediacje i otwartą komunikację można budować większe zrozumienie i akceptację. 

Dla uczniów z trudnościami kluczowe mogą być konkretne rozwiązania: stworzenie przewidywalnej struktury zajęć, wypracowanie jasnych zasad funkcjonowania w klasie, czy też wprowadzenie technik wspierających koncentrację, np. krótkie przerwy ruchowe, alternatywne sposoby wykonywania zadań czy wykorzystanie narzędzi wspomagających, takich jak słuchawki wygłuszające czy wizualne harmonogramy. Z kolei reszta klasy może korzystać z zajęć dotyczących różnorodności i współpracy, co pomoże zrozumieć specyficzne potrzeby kolegi i ułatwi jego akceptację w grupie. 

W przypadku ucznia np. z ADHD rozwiązaniem mogłoby być stworzenie dla niego jasnej, przewidywalnej struktury zajęć oraz wprowadzenie krótkich przerw na ruch. Nauczyciel dawałby mu więcej czasu na odpowiedzi, a klasa zostałaby poinformowana o tym, że jego sposób pracy jest inny, ale równie wartościowy. Z czasem na pewno pozwoliłoby to zauważyć jego atuty – może świetną pamięć albo kreatywne myślenie. W ten sposób zamiast kogoś „niegrzecznego” i „przeszkadzającego”, dzieci zobaczyłyby kolegę, który po prostu funkcjonuje inaczej. 

Etap III – włączenie 

Prawdziwe włączenie dzieje się wtedy, gdy udaje się wypracować skuteczny kompromis, a wszyscy – zarówno uczeń, jak i jego otoczenie – przyzwyczajają się do nowej rzeczywistości, która przestaje być „problemem”. 

W przypadku uczniów i uczennic ze szczególnymi potrzebami ich dedykowane rozwiązania po jakimś czasie stają się po prostu częścią klasy. Nikogo już nie dziwi, że dany uczeń ma możliwość wyjścia wcześniej, poruszania się w trakcie lekcji czy  wykonywania nieco innych zadań. Rówieśnicy przestają go wytykać palcami, bo nauczyli się, jak z nim współpracować. Dzięki temu on sam zaczyna lepiej funkcjonować w grupie, a jego relacje z kolegami i koleżankami się poprawiają. Mało tego – uczniowie sami zaczynają wychodzić z inicjatywą i proponują rozwiązania, dzięki którym koleżanka czy kolega z trudnościami będzie mógł się uczyć i bawić razem z grupą, np. organizując imprezę urodzinową w lokalu dostępnym architektonicznie.   

Włączenie to proces, który wymaga czasu, ale jest możliwy. Gdy otoczenie zaczyna rozumieć, jakie potrzeby ma dany uczeń i jakie rozwiązania mu pomagają, edukacja włączająca przestaje być wyjątkiem – staje się normą. 

Żeby (nie tylko) „Matkom pingwinów” było łatwiej 

Temat dzieci z trudnościami rozwojowymi porusza m.in. polski serial Netflixa „Matki pingwinów”, który pojawił się na platformie w listopadzie 2024 roku. Jego główna bohaterka, Kama, jest zawodniczką MMA, a prywatnie mamą Jasia – chłopca, który z powodu trudności w funkcjonowaniu zostaje przeniesiony do szkoły dla dzieci ze szczególnymi potrzebami. Serial pokazuje codzienność rodziców dzieci z różnorodnymi wyzwaniami i ich zmagania z systemem edukacji. To ważny głos w dyskusji o tym, jak naprawdę wygląda szkoła dla dzieci, które nie mieszczą się w schemacie „grzeczny, spokojny, łatwo się uczy”. 

Edukacja włączająca to nie tylko kwestia zmian systemowych. To także codzienne decyzje nauczycieli, dyrektorów i rodziców. To, czy szkoła zdecyduje się przyjąć ucznia z trudnościami, czy znajdzie dla niego odpowiednie wsparcie, czy inne dzieci zostaną uczone, jak z nim współpracować – wszystko to ma znaczenie. 

Ja miałam to szczęście zintegrować i zaadaptować się na tyle, że w końcu mogłam być częścią klasy. Ale wiem, że wiele dzieci wciąż tego doświadczenia nie ma. I dopóki szkoła nie będzie miejscem dla wszystkich – pełnosprawnych, z niepełnosprawnościami, neuroatypowych, tych z trudnościami w nauce i tych wybitnie zdolnych – dopóty będziemy mieli jeszcze sporo do zrobienia. 

Jeśli nie jesteś przekonana, obejrzyj „Matki pingwinów” – może to otworzy ci oczy na rzeczywistość, której dotąd nie zauważałaś. A jeśli masz pomysł na to, jak sprawić, żeby edukacja stała się bardziej włączająca i dostępna dla wszystkich uczniów – dołącz do naszego projektu „WŁĄCZ POPOJUTRZE” i razem zmieniajmy szkołę na lepsze 😉    

Nie czekaj więc – podaj dalej, zaaplikuj, przekaż swoim znajomym! 

Matki Pingwinów | Oficjalny Zwiastun | Netflix 

Swoją historią podzieliła się Anna Klecha.

Autor: Administrator Strony

Opublikowano: 28.03.2025, 10:08

Ostatnia zmiana: 28.03.2025, 10:25